Przyjeżdzam do Tokio z samego rana. Podróż autobusem z Osaki zajeła mi 10 godzin. Od razu rzuca się w oczy duża różnica w podróżowaniu autobusem w porównaniu z tym co widziałem w pozostałych krajach azjatyckich. Autobusy szybkie, czyste, przestronne i komfortowe. Podoba mi się kultura i dyscyplina moich współpasażerów. Jak jest 15 minut przerwy, to po 14tu wszyscy już czekają na swoich miejscach gotowi do dalszej jazdy. W autokarze jest bardzo cicho i mimo, że jedzie dużo ludzi, którzy znają się między sobą ,to wszyscy zachowują ciszę szanując spokój i sen pozostałych współpasażerów. Na przerwach na papierosa podczas jazdy ludzie wychodzą jak roboty stając koło siebie bez rozmowy i wracają w milczeniu prawie w tej samej chwili. Przypomina mi to film ,który oglądałem o tym jak w podobnej ciszy Japońscy pracownicy udają się na lunch, żeby w tym samym momencie wrócić punktualnie do pracy. Świta już gdy przejeżdzamy Yokochamę, więc zaglądam ciekawie na ulice miasta. Co jakis czas widze duże grupy pracowników zaczynających pracę od zbiorowego apelu i ogólnych ćwiczeń. Na przystanku Tokio station czeka już na mnie Mika i razem jedziemy do jej apartamentu. Mika wynajmuje studio flat 5 minut od stacji Kosuge, która jest niedaleko stacji metra Kita Senju. Tu też zamieszkam podczas mojego pobytu w Japonii. Pierwsze dwa dni tutaj przeznaczam na poznanie okolicy...
Trzy rzeczy, które mnie zaciekawiły już podczas pierwszych dwóch minut mojego pierwszego spaceru (było ich znacznie, znacznie więcej. No, ale na razie trzy):
- Przede wszystkim absolutny zakaz palenia w publicznych miejscach, który jest srodze przestrzegany. Co chwila widać znaki namalowane na ulicy oznajmiające o ewentualnych karach (na zdjęciu poniżej), które czekają na osoby nie przestrzegające zakazu Czasem można spotkać grupki ludzi z papierosami w wytyczonych dla nich miejscach do palenia, gdzie gromadzą się nie zniechęceni jeszcze do nałogu przez obostrzenia i wysokie ceny papierosów palacze (ze mną w roli głównej)
- Charakterystyczny znak widoczny już z daleka ,który pojawia się przed każdym salonem fryzjerskim, a jest nim kręcący się wokół niczym spirala niebiesko - biało - czerwony słupek (na zdjęciu poniżej) informujący z daleka o miejscu, gdzie możemy skrócić sobie włosy.
- Salony do gry na automatach a zwłaszcza w gre zwaną pachinko, a jest ich niesamowita ilość. Mówi się ,że są kontrolowane przez mafię Yakuza. Prawo co prawda zakazuje hazardu, ale sprytni Japonczycy znajdują lukę w przepisach. Nie mogą wypłacać wygranych pieniężnych, ale nikt nie zakazuje wręczania upominków za wygraną ,więc... Metalowe kulki, które zlicza się po skonczeniu gry i które mówią o wysokości przegranej lub wygranej zamienione są w przypadku wygranej np. na paczki papierosów, a te w pobliskim współpracującym z salonem sklepem wymieniane są na pieniądze (po załóżmy 30% upuście od ceny rynkowej). Salony są pełne grających w amoku gry ludzi w przeróżnym wieku. Zanim zostałem wyrzucony przez ochronę udało mi się zrobić kilka zdjęć (poniżej)
Ceny na ulicach straszą, ale w końcu Tokio zostało ogłoszone w zeszłym roku przez organizacje ECA International jako najdroższe miasto świata, a tytuł ten dzierży od dawna, więc w sumie nie ma co się dziwić. Tani obiad jednodaniowy bez napoju można jeszcze zjeść w granicach 400-600 Yen. Dla przykładu zestaw z podwójnym chesburgerem w Mcdonald 650 Yen. Za to paczka papierosów kosztuje w granicach 410 Yen, a piwo w restauracji około 600. Metro również drogie i kosztuje w zależności od odległości stacji do stacji, ale średnio 130-160 Yen za przejechanie jednego odcinka...