Poruszanie się po mieście Cebu ułatwiają jeepneye (czyli terenowe wozy przerobione na autobusy, o których wcześniej pisałem, a które można zobaczyć na zdjęciach poniżej). Krótkie kursy to opłaty w wysokości 7-10 peso. Pierwszego dnia postanawiamy się przejść na pieszo co definitywnie odradza nam właścicielka hotelu mówiąc ,że w okolicy jest niezbyt bezpieczne i proponuje nam taksówkę. Nie korzystamy z jej rady, a podczas naszej przechadzki do portu nic się specjalnego nie dzieje oprócz tego do czego już zdążyliśmy się przyzwyczaić, czyli gapiostwa i nachalnego żebrania o pieniądze.
Dochodząc do portu na przystań promów widzimy kilka porozlepianych plakatów ze zdjęciami osób poszukiwanych za porwania ludzi dla okupu co może być dodatkowym sygnałem ,żeby zachowywać się ostrożniej. Na przełomie ostatnich lat dochodziło do wielu porwań, ale głównie w rejonach wyspy Mindanao, która znana jest też jako miejsce urzędowania ekstremistów islamskich. Tam są rejony ,gdzie turyści otrzymują informacje, aby kategorycznie się nie zapuszczać. Do jednych z najgorszych należy rejon morza Sulu. Inne ,gdzie poziom zagrożenia jest dosyć wysoki to głównie prowincje leżące na zachodzie i centralnej części Mindanao ,z których wymienić można:
- Zamboanga del Norte, Zamboanga del Sur, Zamboanga Sibugay,
- Lanao del Sur, Lanao del Norte,
- Cotabato City, North Cotabato, South Cotabato,
- Saranggani,
- Misamis Occidental,
- Sultan Kudarat,
- Maguindanao.
Znane są opowieści o porwaniach w biały dzień, gdzie turysta został wyciągnięty przez okno autobusu. Tam na spotkanego na ulicy zabłąkanego podróżnika mówi się ,że to "100 tysięcy dolarów spaceruje". Innymi niebezpieczeństwami są terroryzm i podstawiane bomby. Tu daleko nie trzeba podawać przykładu, bo jedna z nich wybuchła przy szkole w Jolo City na Sulu zaledwie cztery tygodnie temu zabijając kilka osób.
No, ale takich sygnałów na razie brak z Cebu, chociaż lepiej jest zawsze sięgnąć po biuletyny informacyjne przy samotnych podróżach po Filipinach i zorientować się na bieżąco w informacji dotyczących bezpieczeństwa w tym kraju dla turystów.
Ja się zorientowałem.
- Przeczytałem ,ze najbardziej zagrożoną nacją są właśnie Japonczycy. No to się wjebałem po uszy!
- Co tam czytasz Radek? -pyta Mika.
- Nie, nic. Takie bzdury o wymierających gatunkach zwierząt na Filipinach. Prawdy jej nie powiem. Niech śpi spokojnie. Mniej wiesz dłużej żyjesz! Zresztą co jej grozi? To mi przyjdzie ginąć za Japonię!
Rząd w jej kraju negocjuje z porywaczami i płaci okupy za swoich obywateli. Stąd Japonczyki są w cenie... Będzie miała wakacje z dreszczykiem, a ja pewnie dostane kulę w łeb jako zbędny balast. Lepiej wiać w turystyczne miejsca! Wybieramy wyspę Bohol.
Z portu Cebu (pier numer 1 i 4) wypływa przez cały dzień wiele promów w kierunku na Bohol. Z dostępnością biletów na poszczególne godziny jest różnie dlatego w miare możliwości lepiej jest zakupić je dzień wcześniej co właśnie czynimy. Ceny biletów wahają się w zależnosci od miejsca dotarcia, pory dnia, klasy miejsca i rodzaju operatora. Najczęściej turyści decydują się płynąć do Tagbilaran (pier numer 4) ze względu na bliskość do popularnej małej wysepki, którą jest Panglao. Bilety w to miejsce kosztują w przedziale od 400 do 1000 peso. Taniej można dostać bilet do Tubigon (pier numer 1), bo już od 200 peso, ale z tamtąd jest dalej do Panglao. My wybieramy Tagbilaran i płacimy za turystyczną ekonomiczną klasę właśnie 400 peso od razu kupując otwarty bilet tam i z powrotem, na który datę powrotną wystarczy zgłosić w porcie na Tagbilaran dzień przed spodziewanym wypłynięciem.
Po zakupie biletu odwiedzamy znajdujący się w pobliżu portu historyczny fort San Pedro, który został zbudowany przez hiszpanów w 1738 roku, a następnie poprzez Bazylikę Minore del Santo Nino przechodzimy na plac znajdujący się na przeciwko Cebu City Hall, gdzie znajduje się krzyż przywieziony przez odkrywców portugalsko-hiszpańskich dowodzonych przez Ferdynanda Magellana w 1521 roku. Mówi się ,ze oryginał zostal zniszczony za śmierci Magellana, a ten jest repliką przywiezioną przez hiszpanów w późniejszych czasach, ale nie jest to do końca udowodnione, więc pozostaje wiara, a ta była przyczyną tego iż wierzono ,że kawałki drzewa z tego krzyża dają cudowną moc. Przed strachem ,że krzyż może być niszczony przez tych, którzy chcą dysponować kawałkiem drzewa umieszczono go w środku innego. Po tych historycznych miejscach udajemy się na barwny Carbon market skąd zdjęcia i fimy umieszczam poniżej, a potem poprzez pełną drobnych sklepów handlową ulicą Colon Street wracamy do hotelu.
Następnego dnia w południe idziemy z plecakami do portu ,gdzie mamy już prom na wyspę Bohol.