W Kota Kinabalu przychodzi czas na podjęcie decyzji co robić dalej, bo etap Malezji został przeze mnie zakończony. 12 dni temu wiedziałem, że wróce do Indonezji, ale to było 12 dni temu. Z powodów prywatnych tamten kierunek przestał mnie już interesować. Wyrobiona wiza nie zostanie już wykorzystana. W podjęciu decyzji, który kraj zobacze jako następny pomogła mi Mika, czyli Japonka którą poznałem w Sepilok.
Mika zorganizowała sobie tydzień wolnego w swojej pracy fotografa i chce ten czas wykorzystać na kilkudniowy wyjazd, a że wspólnie świetnie nam się podróżowało więc postanowiliśmy ponownie połączyć siły. Uzgodniliśmy, że spotkamy się gdzieś w połowie drogi, między Malezją a Japonią. Wybór nie mógł paść inaczej jak na znajdujące się prawie po środku Filipiny. Przez Air Asia kupiłem lot do Manili i pozostało mi zaczekać te kilka dni na termin lotu w Kota Kinabalu. W KK nocowałem w hostelach cztery dni, codziennie spotykając w dormie kolejnego wspólmieszkańca, który przekroczył 50 lat, a wciąż ma serce i hart duha ,żeby podróżować.
Pierwszym moim współmieszkańcem był Ian. Ian jest z urodzenia Australijczykiem. Wyjechał z Australii 30 lat temu i mieszkał od tamtej pory w Holandii pod Rotterdamem, gdzie na imigracji układał sobie nowe życie. Po dłuższym czasie zapragnoł powrócić do swoich korzeni wyruszając w niecodzienną podróż. Wybrał się rowerem startując właśnie z Holandii a zmierzając do Australii. To krzepki facet i widać ,że zahartowany w rowerowych bojach. Miłośnik dwóch kułek napędzanych siłą mieśni odkąd dostał pierwszy rower od rodziców jeszcze w Australii. Jego aktualna podróż trwa już od ponad roku. W tym czasie przejechał Niemcy, Polskę i część Rosji. Ominoł co prawda Chiny, ale ma zamiar tam wrócić w drodze powrotnej. Leciał tylko trzy razy, kiedy latał z kontynentalnej części na wyspy no i rzadko wsiadał z rowerem do autobusu czy pociągu. Przeważnie pedałuje sam. Czasem tylko na poszczególne etapy znajduje towarzystwo łącząc się z innymi zapaleńcami dwóch kółek. Przejechał Południowo-wschodnią Azję, przez Wietnam ,Laos, Tajlandię i Malezję, zatrzymując się w Singapurze, gdzie zostawił rower, żeby rozpoznać teren na Borneo i wspiąć się w tym czasie na góre Kinabalu. Jest już po wspinaczce i mimo zahartowania w rowerowych bojach, ledwo chodzi po tym wyczynie, mając duże zakwasy w nogach. Mówi ,że inne mięśnie pracują przy wspinaniu, a inne przy jeździe rowerem. Dużo pyta mnie o stan drogi w Malezji, chodź raczej zakłada ,że będzie jechał przez Kalimante, czyli Indonezyjską część Borneo. Zamierza popedałować około dwóch miesięcy w Indonezji, a później znaleść jacht, który zabierze go na pokład ,żeby się dostać do Australii. Nie wie ile czasu spędzi w Australii. Ma tam siostrę ,która mieszka w Adelaide i kolege z czasów młodości, którego znalazł na Facebooku, a który wciąż mieszka w jego rodzinnych stronach pod Brisbane. Zamierza ich oboje odwiedzić. Podczas swojej podróży miał jedną przygodę, która nieomal zakończyła jego podróż. W jednym państwie, zgubił swój portfel ze wszystkimi dokumentami, kartami kredytowymi i pieniędzmi, którymi dysponował. Po zreflektowaniu się, że stracił swoją własność zaczoł panicznie szukać w miejscach, w których się ostatnio przemieszczał, trafiając pod koniec dnia zrezygnowany do jednego ze sklepów, gdzie dokonywał wcześniej zakupów. Zanim zdążył się odezwać, ekspedientka zapytała go czy to czasem nie on przy płaceniu opuscił portfel na podłogę. Portfel znalazł jeden z klientów zostawiając ekspedietce. Ian szczęśliwie odzyskał swoją własność wraz z całą zawartością i mógł dalej kontynuować swoją podróż. Podczas swojej podróży zrealizował swoje marzenie wyruszenia rowerem do Japonii. Tam pedałował w kilkuosobowej grupie. Raz pogubili się na trasie i postanowili pojechać autostradą przez tunel, gdzie po kilku minutach zatrzymał ich policyjny radiowóz. Po wstępnych wyjaśnieniach, policjanci z radiowozu zawezwali kolejny i postanowili ich eskortować na sygnale przez kolejne 30km autostrady. Ian ma dużo takich historyjek i opowiada o nich z wielką pasją. Najlepiej ze swojej rowerowej trasy wspomina Laos. Jego marzeniem jest wyruszyć z rowerem do Afryki i wyruszyć w głąb kontynentu rozpoczynając swoją podróż z Republiki Południowej. Daje mu adres strony internetowej Pawła z Geoblog, który właśnie w tej chwili przemierza Afrykę w podobny sposób zaczynając swoją rowerową podróż właśnie z tego kraju. Żegnamy się drugiego dnia, bo Ian jedzie jeszcze nurkować na Sipadan, zanim wsiądzie z powrotem na rower i popedałuje w dalszą drogę. Zazdroszcze mu tego hartu ducha i życze sobie podobnego w jego wieku.
Ian wyjeżdza, a w pokoju melduje się 53 letnia Tuolovme (zajeło mi troche czasu zanim zapamietałem jej imię). Pochodzi z Portland w USA. Podróżowała wiele po Stanach, a później normalną koleją rzeczy poszerzając swoje horyzonty wyruszyła w świat. W azji spędziła kilka lat. znaczną część z tego czasu poświęcając na prace charytatywne, a część na medytacje. Zakochana w Kambodży, Nepalu i Indiach. Jedną z najbardziej cennych rzeczy jakie spotkały ją w życiu na pierwszym miejscu wymienia spotkanie i rozmowe z Dali Lama na prywatnej audiencji w jego pałacu w Indiach. Czasem zamyka się nie lubiąc rozmawiać o przeszłości, żyje przyszłością mimo swojego wieku i mówi ,że jeszcze dużo przed nią i nie czas na kapcie i telewizor.
Kolejnego dnia po wyjeździe Tuolovme wyglądało na to ,że będe sam. Spędziłem cały dzień na trekingach u podnórza góry Kota Kinabalu. Wróciłem późnym wieczorem, gdy siedząc w hostelowym lobby wypatrzył mnie Tadek. Tadek ma już ponad 60tke i mówi ,że od razu jak mnie zobaczył wiedział ,że rodaka spotkał (nie pytałem go dlaczego, może i dobrze :) ) Tadeusz urodził się i pochodzi z Polski, ale wyemigrował kilkadziesiat lat temu. W Polsce był dobrze zapawiadającym się żeglarzem z pierwszymi sukcesami na koncie, ale chęć zobaczenia wielkiego świata pomogła mu podjąć decyzje, żeby uciec z komunistycznego kraju o zamkniętych granicach w którym wtedy mieszkał. Podczas jednego z rejsów Gedanii poza wody terytorialne zszedł ze statku w Wielkiej Brytanii nigdy nie wracając na jego pokład i nigdy nie wracając do Polski. Po kilku latach w Anglii i Szkocji zdecydował się na dalszą emigrację i na wyjazd do Australii, gdzie mieszka do dzisiaj. Właściwie to rzadko obecnie spędza czas na Australijskim lądzie, częściej na wodach terytorialnych Australii wożąc turystów po wielkiej rafie koralowej swoim wybudowanym własnoręcznie przez siebie jachtem. Jest na ręcie więc często wypływa w dłuższe rejsy zapuszczając się w dalsze rejony. Rafe koralową zna już jak własną kieszeń, więc poznaje teraz inne zakątki. Obecnie jacht jego stacjonuje przy wschodnim wybrzeżu Malezji. W planach ma kilka opcji rejsu i jeszcze nie wie gdzie dokładnie i kiedy będzie płynąć. Czeka na rozwój wydarzeń. Prawdopodobnie na pokładzie jachtu znajdzie się jednak miejsce dla jego niedawno poślubionej Filipińskiej żony. Tadek poznał ją przez Internet i po roku czasu zdecydował się ją odwiedzić. Do wioski, w której ona mieszka zlokalizowanej w trudno dostępnych rejonach wyspy Mindanao dojechał w końcowym etapie na wózku, który ciągneły dwa bawoły. Jeep nie miał szans na przejechanie tych terenów, a tam gdzie Jeep nie może ,tam bawoły dadzą radę. Tadek został przedstawiony rodzinie swojej znajomej i zapoznał się z lokalną społecznością wizytując ich jeszcze kilka razy. Nigdy w swoim życiu nie był żonaty, więc po tym jak kilkadziesiąt lat młodsza piekna Filipinka zapytała go ,któregoś razu podczas jego kolejnej wizyty w wiosce czy się z nią nie ożeni, powiedział do siebie. -Dlaczego nie? Koledzy jego ,gdy się dowiedzieli o ślubie "zatwardziałego kawalera" powiedzieli, że zdurniał kompletnie na stare lata z czego się głośno śmieje do dzisiaj. Po ślubie ożeniona z obcokrajowcem żona uzyskała odpowiedni prestiż i została zaproszona do zasiadania w radzie wioski. Niektóre z tamtejszych wiosek są zarządzane właśnie przez rade mieszkańców. Sami ustalają prawa i zasady, szanując wielowiekową tradycję. Małżeństwa są często kojarzone przez rodziców. Zwykle rodziny pana młodego lub on sam próbuje wykupić panne młodą dla niego płacąc cenę około dwóch krów. Tadek krowami nie płacił, ale kupił pralke, więc przyjęto to jako jego zapłate. Czasem młodzi jednak wbrew rodzicom sami się dobierają w pary i gdy rodziny są przeciwne po prostu uciekają z wioski. O życiu tej społeczności Tadek może mówić godzinami i godzinami można go słuchać, bo opowiada w interesujący sposób, ale już na drugi dzień pora się pożegnać. Tadek opuszcza Kota Kinabalu i wraca do swojego jachtu zapraszając do siebie na pokład jak tylko będe w rejonie.
Po wyprowadzce Tadka pojawia się... ĆDN