Zanim przejde do kolejnego etapu mojej podróży chciałbym napisać kilka zdań o ludziach z plemienia Batak, których podczas mojego pobytu na jeziorze Toba dosyć dobrze poznałem i zdążyłem szybko pokochać. Niektórych z nich nawet mocno...
Batakowie do tej pory już nielicznie, zamieszkują w wioskach etnicznych z charakterystycznymi i typowymi dla nich wysokimi domami drewnianymi o strzelistym zakończeniu i oryginalnej architekturze.Przy jeziorze Toba spotykałem się codziennie głównie z ludźmi z grupy etnicznej Toba Batak, którzy tak samo jak przynależni do Batak członkowie grup Karo, Simalungun i Dairi (Pakpak) są w większości Chrześcijanami. Pozostałe grupy liczącego około 6 mln plemienia Batak takie jak Angkola czy Mandailing to w większości islamiści. Mają swój język i nim się głównie pozrozumiewają między sobą na codzień. Znają również wszyscy indonezyjski (który jest zupełnie różnym językiem) i w miare licznie jak na Indonezyjskie warunki Angielski, ale to chyba wyłącznie z powodu bliskości do turystycznie odwiedzanych miejsc. Choć trzeba przyznać ,że Batakowie to dosyć dobrze wyedukowana i ambitna grupa, z której duża liczba ludzi zajmuje wysokie stanowiska rządzące w państwie. Mówi się też, że to z tej grupy wywodzi się wielu nauczycieli, inżynierów, doktorów, prawników...
- Pytam się ich - Dlaczego? - Czym się różnią od innych plemion i grup Indonezyjskich, że są niby lepsi czy czują się silniejsi?
A oni odpowiadają troche niby żartem, ale z powagą na twarzy:
- Nie wiesz? Jeszcze niecałe sto lat temu jedliśmy ludzi, to przez to mieliśmy siłę ,którą przekazywaliśmy sobie w genach.
To prawda, że jeszcze niedawno temu w plemionach tych panował kanibalizm, choć ostatnie potwierdzone przypadki były obserwowane pod koniec XIX wieku, to mówiło się ,że proceder ten do końca nie wygasł i był jeszcze kontunuowany na początku xx wieku. Zjadane były głównie osoby stare, które nie mogły już z racji wieku pracować i były nieużyteczne. Synowie i córki zjadali wówczas swoich rodziców. Gorszy los czekał więźniów czy popełniających przewinienia, bo smażono ich wtedy żywcem. Mięso było przyprawiane później solą, pieprzem i limonką.
Po tych poważnych historiach i żartach o kanibaliźmie gdy po wspólnym śpiewie i piciu wina palmowego podali mi raz do stołu mięso koguta gotowanego we własnej krwi, to nie znając wcześniej tego smaku chodziły mi przez chwile głupie myśli po głowie i mówiłem do nich, żeby nie patrzyli na mnie z apetytem, bo ja i moje mięso dojrzeje dopiero po 40-tce.
P.S. Zdjęcia poniżej przedstawiają przypadkowo spotkanych ludzi różnych pokoleń Batak i proszę ich absolutnie nie wiązać z historią o kanibaliźmie (przynajmniej nie wszystkich z nich :))