Pierwszy etap, pierwszy krok!
Dojeżdżam pociągiem do Szczecina Głównego, w komfortowych warunkach spania w pustym przedziałe na całej jego trasie.
Wysiadam na stacji w środku zimowej zawieruchy. Kupuje bilet na prywatnego minibusa, którym mam dojechać na Berlińskie lotnisko.
Ruszamy z lekkim opóźnieniem. Ulice są zasypane grubą warstwą śniegu, co wprowadza nerwową atmosferę czy aby napewno zdąże na czas. Bus pełny ludzi podzielających moje uczucia. Wszyscy spoglądają nerwowo na zegarki. W środku rozchodzi się silna woń wędlin. Chyba każdy wiezie kiełbasę. Zapach Polskiej emigracji zarobkowej.
Zimno na zewnątrz, a ślady zbliżającej się ostrej zimy widoczne są już wszędzie. Duże płaty opadającego śniegu lądują na szosie tworząc biały puchowy dywan rozpruwany przez opony niebieskiego vana. Chudy łysawy kierowca ma syndrom silnie wybałuszonych oczu. Wygląda jakby spożył gram amfetaminy, albo po prostu przestraszył się pogodą...
Po godzinie wolniejszej jazdy przy wjeździe na autostradę niemiecką warunki na drodze zaczynają się poprawiać. Samochód przyspiesza. Na lotnisko Berlin Tegel docieramy na czas.
Na razie tylko mały krok za mną, ale jak mówi chińskie przysłowie od małego kroku zaczynają się wszystkie wielkie podróże!