Dotarliśmy do Bangkoku i co tu więcej pisać?! Przeżyłem w Azji kawałek czasu, nie tylko podróżując, ale i prawie tam mieszkając. Wyjeżdzając mam to same uczucie jak w dzieciństwie kiedy kończyły się kolonie i przychodził dzień powrotu. Tym razem kolonie przeciągneły się do 9 miesięcy...
Żegnaj Azjo równa się żegnaj Sophie...Stworzyliśmy niezły duet "włóczęgów" ,a z czasem i parę która pod koniec naszej podróży porozumiewała się już między sobą swoim własnym językiem. Dobieraliśmy do niego co zabawniejsze zwroty z języków ,które znaliśmy tworząc polsko-kambodżańsko-angielsko-francuzką mieszankę wyrazów. Szkoda, że od jutra przechodzi to do historii i stworzony przez nas język zginie wśród języków świata. Niestety własnego plemienia nie udało nam się założyć i nasze drogi się rozchodzą. Może się jeszcze kiedyś złączą, a może już nie, ale napewno dużo zostanie w pamięci...
Na właściwe podsumowanie przyjdzie jeszcze czas, a na razie trochę smutno, żeby coś sensownego napisać, poza tym może znów mnie nie wpuszczą do samolotu i nie trzeba bedzie pisać zakonczenia, a swoje zakończenie napisze życie...