Pursat to czwarta pod względem wielkości prowincja w Kambodży. Na zachodzie otoczona górami Kardamonowymi, a na wschodzie jeziorem i rzeką Tonle Sap. Jeśli ktoś ma ambicje zdobyć najwyższy szczyt Kambodży Phnom Aural to musi się wdrapać na wysokość 1764 metrów. Dla tych ,którzy mają mniejsze ambicje już samo wyruszenie pod ich masyw będzie obfitowało w wystarczające atrakcje i niesamowite widoki, a jeśli ktoś zupełnie za górami nie przepada to, takie samo piękno odkryje po drugiej stronie prowincji ,czyli w okolicy pływającej wioski Kompong Luong (39 km od Pursat).
Kolejne propozycje to Kravanh Ranger Station (baza żołnierzy ok 35 km drogi) , Rovieng Ranger Station (60 km) lub sąsiednie Krakor (30 km). To z tego miasteczka ruszamy w najdzikszą część Kambodży jaką do tej pory widziałem.
Trasa prowadzi drogą gruntową poprzez Kambodżańskie wioski aż do położonych u podnóża gór kaskad wodnych Chhuk Laeng (73 km). Wiejskie życie, prace na polach uprawnych, intensywność kolorów trawy, ziemi ,drzew to coś niesamowitego. W końcowym etapie drogi (ostatnie 5-10 km) trzeba tylko uważać ,żeby się nie pogubić w lesie, bo droga zamienia się w leśną dróżkę i lubi się przeplatać na zmianę z innymi, które biegną w zupełnie różnych kierunkach. Dopiero na końcu pojawiają się strzałki ułatwiające odnalezienie kaskad wodnych. Do tej jednak chwili trzeba jechać na wyczucie. Ta częśc drogi to masa piachu ,więc napewno skuter bedzie się nieźle ślizgał, ale wszelkie niedogodności wynagrodzą zastane na miejscu widoki.
Wracając wiedzieliśmy już, że trochę przecholowaliśmy z czasem i w drodze zastanie nas noc więc postanowiliśmy dojechać do wioski Chheu Tom, gdzie położone są tory kolejowe i tam spróbować zapakować się wraz z motorem na platforme bambusową zwaną bambo train.
Dojechaliśmy o zmroku do zabudowań położonych nieopodal torów. Szybko wokół nas zgromadził się tłum miejscowych. Sophie zaczeła negocjacje w Kambodżańskim języku. Z tonu rozmowy wyglądało ,że się dogadują ,ale ich mimika twarzy wskazywała jednak na coś zupełnie innego. Niepodobały mi się ich nerwowe spojrzenia w moim kierunku.
- Jak idzie? - Zapytałem Sophie -... Przyjmują moją ofertę? Pojadą za 10 USD? Więcej nie dam, nie ma takiej opcji, albo biorą kase albo jedziemy motorem...
- Jedziemy! - Odpowiedziała Sophie
- No i dobrze! Gdzie podstawią platforme?
- Nie jedziemy platformą! Jedziemy motorem i to natychmiast!
- No, dobra jak z nich tacy twardziele to dorzuce jeszcze 5 $USD - odpowiadam.
- Nie gadaj nic do mnie, tylko pakuj swoją dupę na motor i jedziemy stąd w tej chwili! -odpowiedziała ze złością Sophie.
Wkurzony na brak porozumienia odpaliłem motor. Nie uśmiechała mi sie droga powrotna po błotnistych szlakach gdy już powoli zapadała zupełna ciemność. Żałowałem,że zostawiłem jej negocjacje...
Opuściliśmy Chheu Tom bez spodziewanego rezultatu mając przed sobą długą i męczącą drogę powrotną. Nie odzywaliśmy się do siebie. 10 km poza miejscowością Sophie kazała mi zjechać na pobocze błotnistej drogi i wyłączyć światła.
- Po co? - Zapytałem - Przecież mamy jeszcze mnóstwo drogi przed sobą! Jak nie pojechaliśmy platformą to nie czas na głupie postoje!
- Chcę zobaczyć czy nikt za nami nie jedzie - odpowiedziała drżącym głosem.
- Po co ktoś miałby za nami jechać?
- Bo ludzie z którymi rozmawialiśmy powiedzieli ,że wezmą od nas po 20 USD za to ,że...
- A to źdźiercy! Dobrze, że odjechaliśmy. nie dałbym im tyle! - Przerwałem jej.
- Nie przerywaj mi! Oni chcieli po 20 USD za to ,że pozwolą nam odjechać i nic nam nie zrobią!
- No to szkoda ,że mi nie powiedziałaś bo bym się zabrał za tych kurdupli!
- Właśnie dlatego Ci nie powiedziałam, bo jestem mądrzejsza od Ciebie. Chcesz zadzierać z miejscowymi, a nikt nawet nie wie ,że tu jesteś. Oni zaledwie 30 lat temu zabijali bez mrugnięcia okiem swoich rodaków. Myślisz, ze przejeli by się Tobą ??? Nie znasz jeszcze mojego kraju! Poza tym ich było sześciu! Taki mocny jesteś? Wątpie!..., zwłaszcza, że sam do wysokich nie należysz! Odpalaj silnik i nic do mnie nie mów!
- Jakby byli związani to bym sobie z nimi poradził! Przeszedłem korespondencyjny kurs judo! - odpowiadam głupio broniąc urażonej dumy. Tak naprawde jednak myśle ,że mi się udało. Sześciu szybkich kurdupli, to już o pięciu za dużo.
Dojechaliśmy zmęczeni i zziębnięci do Pursat, ale cało i zdrowo, a mi przed zaśnięciem przyszla do głowy jedna ważna myśl.
- Są jednak takie sytuacje w życiu, że nieznajomośc miejscowego języka przynosi więcej korzyści niż jakby się go znało!