Przyszedł czas wyjazdu z Sen Monorum. Prawie z całą poznaną tam ekipą pakujemy się do tego samego autobusu. Dojeżdzając do Kdol żegnamy Ilonę i Kamila, którzy przesiadają się do autobusu w kierunku na Ratanakiri. My jedziemy dalej do Phnom Penh. Tam żegnamy się z Francuzami i łapiemy dzieloną taksówkę do Kompon Chnang.
Tak jak kiedyś w Polsce na postojach uzgadniało się między pasażerami kto jedzie w danym kierunku, tak podobnie funkcjonuje to w Kambodży z tą różnicą, że już sami taksówkarze o to dbają. Dzielone taksówki zabierają średnio 5/6 osób. My wyruszyliśmy w szóstkę, ale po drodze spotkaliśmy podróżującego mnicha, który jako siódmy miał wsiąść do taksówki. Trzeba było trochę pokombinować, bo w środku były już prawie same kobiety, a zgodnie z panującym tu obyczajem nie można było posadzić mnicha koło żadnej z nich (mnich nie może dotknąć kobiety, ani ona jego). Jedynym więc możliwym dla niego miejscem było przednie pojedyncze siedzenie. Pozostało tylko przesadzić siedzącą z przodu kobietę ,a ponieważ z tyłu był już ful posadzono ją bezproblemowo wraz z kierowcą na jednym siedzeniu. Jakieś ekstremum się zrobiło (patrz film poniżej)...,no ale nie można było zarzucić ,że miejsca nie były dokładnie wygospodarowane. W samochodzie osobowym jechało więc siedem osób. Cztery z tyłu i trzy z przodu.
Dojechaliśmy pod wieczór wysiadając przy głównej drodze zaraz przed centrum miasteczka. Tam za 5 USD znaleźliśmy tani Guest House (nazwy nie pamiętam ,ale to następny z kolei od drogiego Holiday Guest house) Następnego dnia Sophie pojechała odwiedzić rodzinę, a ja szwendałem się po miasteczku. Miasteczko składa się jakby z dwóch części. Pierwsza, to centrum z przystankiem na autobusy i taksówki, z bankiem, targiem i placem głównym na ,którym stoją charakterystyczne pomniki Niepodległości oraz przyjaźni Wietnamsko-Kambodżańskiej. Druga część oddalona o kilka kilometrów, to część nabrzeżna wraz z pływającą wioską w, której przeważa żyjąca tutaj społeczność ludzi pochodzących z Wietnamu.
Można tam dojechać taksówko-motorkiem płacąc 2000 riel za osobę, albo dotrzeć spacerem maszerując przez tętniącą życiem długą prostą drogę i docierając na miejsce po ok pół godzinie czasu.
Kolejnego dnia wróciłem tam ponownie wynajmując łódkę na wycieczkę wzdłuż rzeki i wokół domów na wodzie.
W wiosce takiej znajduje się niemal wszystko co potrzeba im do życia. Jest pływający warsztat, sklep, stacja benzynowa, drobne usługi itp. Wszyscy kąpią się, myją naczynia, piją i korzystają w pełni z płynącej w tym miejscu rzeki Tonle Sap. Kompon Chnang pełni również rolę portu, więc i tutaj można wsiąść na zatrzymujące się w tym miejscu szybkie i wolniejsze łodzie płynące w obu kierunkach czyli na Siem Reap i Phnom Penh.
Wg. przewodnika Lonely Planet, którym dysponowałem najlepiej można zjeść w restauracjach Mekong i Mittapheap. Tylko, że pierwsza z nich już nie istnieje, a w drugiej jest drogo, niesmacznie i nieciekawie. Polecałbym jedną miejscową restauracje, która mieści się za bankiem koło poczty i postoju taksówek. To, że jest tam dobra kuchnia i przystępna cenowo potwierdza licznie przesiadująca tam miejscowa ludność. Nie można też przegapić mieszczącego się niemal po drugiej stronie targowiska (patrz film poniżej). Jedno z ciekawszych w Kambodży
Po kilku dniach pobytu opuszczamy Kompon Chnang udając się do Pursat.