Geoblog.pl    wnieznane    Podróże    9 miesięcy podróży po Azji Płd. Wsch. i Chinach    Na granicy Tajlandzko-Kambodżańskiej w Poipet
Zwiń mapę
2010
01
lip

Na granicy Tajlandzko-Kambodżańskiej w Poipet

 
Kambodża
Kambodża, Poipet
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 34084 km
 
Podjechaliśmy autobusem do Victory Monument. Tam mieliśmy się przesiąść do małych furgonetek jadących pod granicę Tajlandzko-Kambodżańską w Aranyaprathet, ale nie dogadaliśmy się co do ceny (chciano nas skasować podwójnie za bagaż), więc ruszyliśmy taksówką do północnego dworca Mochit, gdzie dostaliśmy bilety po normalnej cenie.

Podróż strasznie się dłużyła, a autobus z powodu różnych następujących po sobie przypadków zwiększał opóźnienie. W środku poznaliśmy Amerykanina Martina z Kalifornii i po przyjechaniu do Aranyaprathet już w trójkę zamierzaliśmy przedostać się przez granicę. Niestety nie zdążyliśmy na czas wobec czego zmuszeni zostaliśmy ,żeby przenocować jeszcze po stronie Tajskiej.

To oznaczało, że będę musiał zapłacić karę za przedłużenie o jeden dzień mojego pobytu w Tajlandii. Nie byłem ucieszony z tego powodu, bo wyjątkowo nie lubię celników w Tajlandii (często robią dużo problemów spodziewając się łapówek).

Razem z Martinem znaleźliśmy Guest House i zostaliśmy zaproszeni przez niego na kolacje. Zasiedzieliśmy się do późna w nocy, a nasz nowy kolega postanowił wszystko sponsorować. Wydawałoby się ,że ma facet gest, ale jak się później okazało próbował tylko zaimponować nadmiarem pieniędzy Sophie i okazał się niezłym bufonem. No cóż, ale sponsor to sponsor i nie ma co zbytnio narzekać skoro płaci.

Tak czy inaczej mieliśmy razem jedną zabawną sytuację. Gdy Martin wrócił z toalety zaczął opowiadać ,że stojąc przy pisuarze, ktoś podszedł do niego z tyłu i masując mu kark zaproponował masaż. Myślałem ,że facet jaja sobie robi, ale gdy poszedłem do toalety czekało mnie to samo. Trochę mało komfortowa sytuacja, bo w chwili oddawania moczu już niewiele można wtedy zrobić. Trudno takiego osobnika odpędzić trzymając fiutka w ręce. Chyba żeby go osikać, ale ja z wrażenie to sam się osikałem. Wyjaśniło się ,że jest to dodatkowa usługa oferowana przez bojów toaletowych. Taki masaż odprężający. No, ale to może ja już podziękuje. Sam się odpręże. Następnym razem idę w krzaki.

Rano wzięliśmy wspólna taksówkę, która zatrzymała się w zainscenizowanym konsulacie, żądając około 30 USD za wizę. Naczytałem się już wcześniej o tym. Mówię Martinowi, że to lipa, bo na granicy możemy zapłacić normalną cenę czyli 20 USD. Okazało się że to prawda, a sam konsulat niezła ściema. W ten sposób oddałem Martinowi za wczorajszą kolację.

Celnicy podeszli do nas lekcjo ważąco i niczego innego w ich wykonaniu się nie spodziewaliśmy. Dostaliśmy wizę na granicy i weszliśmy do Kambodżańskiego miasta Poipet. Zostawiliśmy Martina w dzielonej taksówce do Battambang, a sami po śniadaniu pojechaliśmy do Phnom Penh ,gdzie mieliśmy się przesiąść do Kampot nad morzem.

P.S. Apropo granicy Tajlandzko-Kambodżańskiej. Obywatele tych krajów lubią się tak bardzo jak my z Ruskimi, a to właśnie z powodu przygranicznej świątynii Preah Vihear, która od wielu lat jest przedmiotem sporu pomiedzy tymi krajami. Konflikt ciągnie się od 1954 roku odkąd wojska Tajskie zajeły zbrojnie tereny świątynii. Po interwencji Kambodży w Haskim Trybunale w 1962r. tereny te wróciły werdyktem do Kambodży. W 2008 świątynia została wpisana przez Kambodżę jako ich zabytek na listę Światowego Dziedzictwa Unesco co tylko wzburzyło Tajskich Nacjonalistów doprowadzając do potyczki zbrojnej przy granicy w której zgineło kilku żołnierzy. Spór jest więc dosyć świerzy i wciąż trwa przez co dosyć ryzykowne jest odwiedzenie tego miejsca przez turystów na dzień dzisiejszy. No, ale my ruszyliśmy w całkiem innym kierunku.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
wnieznane
R. Tramp
zwiedził 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 180 wpisów180 127 komentarzy127 2097 zdjęć2097 67 plików multimedialnych67