Kiedy przyjechałem pierwszy raz do Chin, wyjeżdżałem z dużym niedosytem. Kolejny spędzony tu miesiąc spowodował ,że na dzień dzisiejszy nasyciłem się tym krajem. Czuję ,że nie szybko tu powrócę chyba ,że w innej roli niż jako turysta. Niewątpliwie to wielki naród o bogatej tradycji i innej kulturze, ale ta inność w kulturze z czasem zaczęła mi bardziej przeszkadzać niż mnie fascynować. Prawdopodobnie czas jednak zrobi swoje i za kilka miesięcy zatęsknię na powrót do tej inności, ale może bardziej do życia prowincjonalnych małych Chińskich miasteczek niż wielkich miast, bądź takich aglomeracji jak Shenzhen. Zlokalizowanie w specjalnej strefie ekonomicznej spowodowało szybki jego rozwój zmieniając w krótkim czasie z osady rybackiej w prężnie działające miasto o dużym znaczeniu finansowo-handlowym ukazując wysoki postęp gospodarczy Chin dokonany w przeciągu ostatnich lat. Dzisiaj Shenzen to drapacze chmur, z których 23 przekraczają wysokość 200 metrów, to port, który jest czwartym co do wielkości, a drugim w Chinach terminalem przeładunkowym na świecie, to również siedziba giełdy papierów wartościowych i wielu firm z branży nowych technologii... Gdzieś sprzed wyprawy pamiętam dokumentalne filmy, które pokazywały życie w Chinach od strony dziewczyn pracujących po osiemnaście godzin dziennie w zakładach tekstylnych za bardzo niskie wynagrodzenie. Z tym w Chinach się nie spotkałem. Zapewne gdzieś istnieją tego typu produkcje, bo kraj ten wytwarza niesamowitą ilość dóbr eksportowanych do wszystkich krajów świata i trudno znaleźć dom lub miejsce, gdzie nie ma artykułów z metką „made in China”. Ten fakt tylko potwierdza ,że ten kraj ma dostęp do taniego rynku pracy przez co stać ich na obniżenie kosztów produkcji na poziomy niższe niż konkurencja. Ale wizerunek z reportażu już stał się dla mnie bardziej odległy po tym jak dane było mi zobaczyć mniej pokazywane w mediach życie bogatych miast, jak Shenzhen, Guanzhou, Szanghaj ,które symbolizują potęgę Chin. Nowoczesne miasta z wysokimi biurowcami, sprawnie działającym metrem z funkcjonalnymi obwodnicami i z żyjącymi bogato ich obywatelami zmienił mój obraz Chin. Na każdym kroku widoczny jest rozwój i powstawanie nowych wielkich inwestycji. Trudno jest uwierzyć „ekspertom” zabierającym głos, że wskaźniki dotyczące ich rozwoju są fałszowane. Bardziej niż biednych Chińczyków zapamiętałem tych żyjących na wysokim poziomie, lubiących się bawić, tańczyć, śpiewać i dobrze zjeść, płacących za mnie w restauracjach wcale nie niskie rachunki. Do jedzenia z nimi trzeba było się oczywiście przyzwyczaić. Nie rzadko jedzenie wala się wtedy wszędzie, bądź można usłyszeć siarczyste splunięcie lub poczuć w trakcie spożywania dym z papierosa od kolegi obok. Papierosy można było poczuć również we wszystkich środkach komunikacji, mimo ,że teoretycznie palenie tam ich jest zabronione... Ale poza tymi wszystkim sprawami, to jedno na dzień dzisiejszy jest pewne ,że ten naród ma niesamowity potencjał w sobie, który już w niedalekim czasie może ich doprowadzić do miana najpotężniejszego gospodarczo państwa świata ,a my prawdopodobnie w europejskich szkołach będziemy się uczyć właśnie ich języka. Opuszczam ten kraj z takimi drobnymi przemyśleniami i z dużą już chęcią zamiany pałeczek na sztućce a ryżu na ziemniaki z pewnością ,że na talerzu znajdę mięso ze znanego mi smakowo rodzaju.