Wjechałem do Chin! W tym kraju zaczynałem swoją podróż ponad pół roku temu i całkiem możliwe, że tu ją zakończę. Wysiadłem z autobusu przy jednej z głównych ruchliwych arterii Guangzhou. Po dziecinnie łatwej do podróżowania Tajlandii niezły przeskok i ponowne schody w komunikacji językowej.
O języku Angielskim mogłem zapomnieć, ale udało mi się ściągnąć z Internetu mapę miasta po Chińsku, więc taksówkarzowi mogę pokazać znajome mu znaki. Dostaje się do dworca kolejowego i tu przy pomocy przesympatycznej młodej dziewczyny udaje mi się nawiązać komunikację z panią z „ticket office” ,po to żeby się dowiedzieć ,że bilety na pociąg do Chongqing (gdzie zamierzałem spotkać się z moją chińską sympatią) na dwa kolejne dni są wyprzedane!
No dobra - pomyślałem - wyluzuj, bo nie musisz nigdzie pędzić, zaaklimatyzuj się w nowym środowisku! Kupiłem bilet na kilka dni do przodu do następnego dużego miasta znajdującego się koło Chongqing. Tym miastem było Chengdu. Naganiacz, sprzed dworca zawiózł mnie do Huang Lai Business Hotel.
Nastawieni na zagranicznych turystów reklamują się po Angielsku, a na miejscu jak widzą obcokrajowca ,to patrzą jakbym się z choinki urwał. Fakt, że byłem jedynym obcokrajowcem w hotelu chyba nie powinien być aż tak dla nich wstrząsający?!?
Cały personel się zebrał żeby mnie zobaczyć.
Zaczołem się przyglądać w lustrze czy mi coś nie wyrosło na głowie w Tajlandii, ale nie,... nic nie rosło...
Wyjazd miałem za dwa dni, więc ten czas przeznaczyłem na ponowne przypomnienie sobie Chińskich słówek, które mnie nauczyła Guan Weź. Pościągałem potrzebne mapy Chińskich miast w ich języku i ruszyłem. Gdzie? Na zakupy! Przecież to Chiny, producent i podrabiacz wszystkiego, a dodatkowo Gungzhou jest świetnym miejscem do tego, żeby wszystko tu w tanich cenach odnaleźć. Poginęło mi kilka rzeczy w podróży, część się poniszczyła, więc uzupełniłem moją garderobę. Na backpakersa już w ogóle mało wyglądałem w podróbach - Prada, Armani, Luis Vitou i Dolce Gabbana. Złapałem niezłą orientacje, gdzie co, najlepiej kupić wydając „grosze” Dodatkowo odnalazłem zakład krawiecki, który za malutkie pieniądze wszystko mi odpowiednio przerabiał na poczekaniu.
Po dwóch dniach shoppingu i aklimatyzacji ubrany jak z katalogu mody udałem się na stację kolejową i wsiadłem do pociągu w kierunku Chengdu.