Dotarliśmy na Koh Lante popołudniu. Na miejscu zastaliśmy zupełnie puste plaże, a większość restauracji i miejsc usługowych było pozamykane. Co było przyczyną? Do tego ,że był to sezon deszczowy doszedł jeszcze fakt wybuchu zamieszek w Bangkoku. Wielu turystów ze strachu wycofało się z planów odwiedzenia Tajlandii.
Idąc ulicą nie zauważyliśmy ani jednego przyjezdnego. Wszędzie głucho i pusto, ale nie zawsze tak tu jest. Corocznie w marcu na starym mieście odbywa się impreza zwana Laanta Lanta Festival. Wtedy na wyspe ściągają turyści. Trzydniowe świętowanie daje okazje na poznanie wieloetnicznej społeczności wyspy, która mieszka tu sobie w harmonii i pokoju przez setki lat.
To święto to świetna okazja ,żeby popróbować lokalnych dań, kawy i egzotycznych drinków oglądając przy okazji tradycyjne przedstawienia tutejszego tańca i słuchając muzyki Rong-Ngen wykonywanej przez morskich cyganów..
Niestety my przyjechaliśmy niemal dwa miesiące za późno. Świętować nie będziemy. Ruszamy z plecakami do Kamalanta resort czyli miejsca ,które dobrze znaliśmy z poprzedniej wizyty Nasz gospodarz zaskoczony naszym powrotem z wielką radością zaczoł przenosić nasze bagaże do najlepszego pokoju jakim dysponował ( cena 400 baht).
Moje szczęście ,że dałem uparciuchowi (właściwie to mi wyrwał) również mój mały plecak z całym sprzętem (laptop,aparat,kamera) ,bo kilka sekund później maszerując radośnie w Japonkach klapek mi się wywija, łapie poślizg na dopiero co mytych kafelkach i upadam...(właściwie prawde mówiąc wypierdalam się) z łomotem na plecy zawijając przy okazji stół wraz ze stojącym na nim flakonem, który nie patrząc na nadmiar skumulowanego u mnie nieszczęścia rozbija się prosto na moim łbie. Super dzień się zaczoł. Co jeszcze mnie czeka ? Niewiem, ale bez kasku dzisiaj się nie ruszam.
Cisza i pustki wygoniły nas już drugiego dnia. Nasz gospodarz podwozi nas na dworzec. Kupujemy bilety na Phuket, gdzie przebywa Andrzej i Alicja z "Loswiaheros". Poznałem ich kilka miesięcy wcześniej na Don Det. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie w Phuket...