Przed Bangkokiem postanowiliśmy się zatrzymać na dzień w Ayuthaya. Wysiedliśmy zaraz przy autostradzie. Wysiadła z nami jeszcze jedna para. On Anglik silnie przestraszony, boi się wszystkiego. Ona Rosjanka nie boi się niczego. Tradycyjnie próbowaliśmy zabrać się razem do taksówki. Pech chciał, że stała tylko jedna. Monopolista podyktował ostro nienormalną cenę. Obrażamy się! Anglik chce płacić. My płacić nie chcemy. Przecinamy autostradę na pieszo. Trafiamy na osiedla wyglądające jak slamsy. Klucząc miedzy budynkami wychodzimy na główną arterie. Tam znajdujemy autobus do centrum i zamiast 400 baht za taksówkę zapłaciliśmy po 20 baht za bilet autobusowy. Można? Można!
Nocleg organizujemy u hindusa po całkiem przyzwoitej cenie. Bez airconditionera, ale za to z trzema pracującymi na dużych obrotach wentylatorami co przy upale jaki zastaliśmy dawało nam odrobinę wytchnienia. Ania poleciała zobaczyć świątynie, a ja wynalazłem parę polaków, którzy zostali naszymi towarzyszami na wieczór. Długo nie musiałem szukać. Mieszkali pokój obok, więc jak tylko usłyszałem znane słowo na litere k.... otworzyłem drzwi poznając Maryle i Artura. Jechali w przeciwnych kierunkach. Wymiana informacji wskazana. Wywiad pracuje. Tajska whiskey kupiona. Rozmowa się klei do późnych godzin.
Rano bania. Trzeba coś robić, żeby lżej przechodzić. Do zobaczenia historyczne budowle z czasów świetności gdy Ayuthaya była jeszcze stolicą Tajlandii. Z tego powodu wpisana została do Światowego Dziedzictwa UNESCO i z racji bliskości do Bangkoku (tylko dwie godziny autobusem) jest często odwiedzana przez turystów z całego świata.
W drodze do świątyń spotykamy duże grupy studentów. Chcą przeprowadzać z nami wywiady. To typowe w Tajlandii. Zajęcia w plenerze z języka angielskiego. Wiozą uczniów do turystycznego miasteczka i wypuszczają na ulice z nakazem szukania białasów. Jak zobaczą jakiegoś, lecą jak szarańcza. Ja wciąż na bani, a tu sto pytań do..., ankiety, nagrania itp. Tok show na żywo z alkoholikiem. Na końcu pamiątkowe zdjęcie, które dla nich będzie ostatecznym dowodem, że odrobili zadanie i rzeczywiście spotkali i przeprowadzili rozmowę z obcokrajowcem. Z tą sytuacją mieliśmy do czynienia w Chinach, Laosie, a teraz nagminnie zdarza się w Tajlandii. Na początku to jest to nawet interesujące, ale do czasu. Teraz jak widzę kolejną grupę studentów, uciekam. Może nie dogonią.
Po południu dostaliśmy się na mini dworzec autobusowy, biorąc busa do Bangkoku. To następna stolica Tajlandii, którą zobaczymy. Tym razem aktualna.