KAMBODŻAŃSKIE TAŃCE W STUNG TRENG
Po dwóch kolejnych dniach w Phnom Penh ruszyliśmy w siedmiogodzinną podróż do Stung Treng płacąc za bilet 40000 rieli czyli ok 10 $USD.
Stung Treng to takie miasteczko transferowe. Wielka dziura zabita deskami. Psy dupami szczekają. Nawet moskity wydawają się tutaj ostro niedożywione. Dwie drogi na krzyż i kilka Guest Housów skupionych wzdłuż głównej nieciekawie wyglądającej ulicy. Za nocleg w jednym z nich płaciliśmy 6 $USD.
Nie warto się tu zatrzymywać na dłużej a jedynie tylko po to żeby przesiąść się do innego autobusu w wybranym kierunku i jechać gdzieś dalej. Napewno jest to dobre miejsce na to ,żeby wjechać stąd do Laosu. Kilka autobusów dziennie wyjeżdża w kierunku do Laotańskiego Pakse lub na wyspy na Mekongu jak Don Det, gdzie miałem zamiar jechać.
To były nasze ostatnie dni razem z Sophie. Ten prawie cały miesiąc, który spędziłem w Kambodży przy jej towarzystwie był niezapomnianym przeżyciem. Nasz wspólny etap podróży kończy się teraz tu w Stung Treng. Ja musze jechać dalej. Mam tylko nadzieje, że jeszcze kiedyś usłysze jeden z jej okrzyków radości, który mnie cieszył przez cały czas gdy byliśmy razem.
Miejsce ,które mogę polecić w Stung Treng to leżący na uboczu Le Tonle Training Centre. To ośrodek dla młodych ludzi, którzy pozyskują tam umiejętności mogące im się przydać w późniejszym dorosłym życiu. Taka szkoła Savoir-vivre.
Wracając natknęliśmy się na zabawę miejscowych notabli. W końcu to święto państwowe tego dnia było, więc wyższy szczebel partii zablokował ulicę. Kierownictwo poustawiało stoliki. Znaleziono miejscowy zespół do przygrywania i jak już wszystko mieli zorganizowane zasiedli do jedzenia i picia, a całe pospólstwo ze mną w składzie staliśmy obserwując jak się „szlachta” tuczy.
Jedni się bawią drudzy mogą tylko popatrzeć. Jak pisał Orwell są równi i równiejsi...
Po pół godziny jak już coś tam mocniejszego wypili, to większa odwaga przyszła (coś tak jak i u nas w kraju) i ruszyli do tańców. Tylko opierając się na wiedzy wyniesionej z Europy jakoś trudno mi było to zakwalifikować do tańca, ale co kraj to obyczaj.
U nich wygląda to tak że jest postawiony na środku stolik i na około niego chodzi się i coś tam pląsa nieśmiało ruszając rączkami. Niektórzy jak nie umieją pląsać to tylko chodzą. Taki styl…, no i jeszcze jedno jest dosyć zauważalne - Mężczyźni tańczą w tym swoim stylu chętniej i lepiej im to wychodzi, natomiast kobiety bardzo słabo technicznie i z wielkim oporem i skrępowaniem. No i mimo że ze mnie żaden tancerz to odniosłem wrażenie ,że tam bym sobie nieźle radził i może nawet bym czasem brylował na parkiecie. W końcu chodzić na około stołu to ja dobrze umiem...
Idąc dalej zobaczylismy mniejszą zabawę zorganizowaną dla młodych. Tylko mimo, że wokół parkietu było około trzydziestu osób, to nikt z obecnych nie miał na tyle odwagi żeby na niego wejść i tańczyć do czasu gdy Sophie została poproszona do tańca przez organizującego zabawę właściciela sprzętu DVD. Ten taniec, który wykonywali to popularny na tego typu zabawach Robam Ramvong i widać go na filmie poniżej.
Pisząc o tańcu w Kambodży trzeba dodać ,że to jednak wielka tradycja i historia. Ogólnie dzieli się na trzy kategorie: Tańce klasyczne (czyli robam preah reachea trop) przedstawiane przed rodziną królewską przez specjalnie dobrane i długo szkolone tancerki występujące w przepięknych tradycyjnych strojach. Druga grupa to tańce ludowe, przedstawiające codzienne życie zwykłych ludzi. Trzecia najszersza grupa to wszelkie narodowe tańce towarzyskie. Do tej grupy właśnie należy w/w taniec Robam Ramvong, który widziałem na ulicy (kiedyś tanczony był wokół ogniska, a teraz naogół symbolicznie wokół stołu)