Geoblog.pl    wnieznane    Podróże    9 miesięcy podróży po Azji Płd. Wsch. i Chinach    Różne oblicza Battambang, szybkie wesele i napaść...
Zwiń mapę
2009
20
gru

Różne oblicza Battambang, szybkie wesele i napaść...

 
Kambodża
Kambodża, Battambang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 15467 km
 
Przyjechałem do Battambang po trzech godzinach jazdy podstarzałym autobusem zapchanym wszelakimi pakunkami od samych luków aż po dwa metry ponad dach. Kiedy wysiadłem ze strefy klimy uderzył mnie upał, egzotyzm, wielka gówniana mucha i zwariowany ruch uliczny. Na przystanku w ogólnym zamieszaniu i tłumie wysiadających i wsiadających miejscowych wyszukał mnie wysłany po mnie kierowca. Miał ułatwione zadanie żeby mnie zlokalizować, bo byłem jedynym spoconym białasem, który z plecakiem opuszczał autobus.
- "Mister Radik!?!, You are mister Radik?!? - wołał już z daleka - Come with me! Come with me! Yours friend Ana send me! ".Cóż robić? Woła mnie po imieniu to wsiadam. Przychudzony z metra cięty, chyba mnie nie porwie...
Zawiózł mnie do hotelu znajdującego się zaledwie dwie ulice dalej - za kurs nie wziął ani grosza. Recepcjonistka rozmawiała płynnie po angielsku. Dała mi klucz do pokoju mówiąc ,że mojej znajomej nie ma ,ale czekali na mnie. Życzyła miłego dnia. Wnieśli mi plecak do pokoju. Pieniędzy nie chcieli. Podejrzane! Profesjonalizm w Kambodży? Coś nie tak. Może jestem w ukrytej kamerze, albo to jakaś pułapka? Pewnie po otwarciu dzwi sufit w pokoju zjebie mi się na łeb... Otwieram ostrożnie. Nie zwalił się. Robię krok ,podłoga też cała. Dziwne...

Miejsce w którym się zatrzymałem to hotel Royal, umiejscowiony zaraz koło ruchliwego targu Psar Nath Market (bardzo zresztą popularny wśród białasów, którzy okupują z laptopami wejściowy hol, bo właściwie tylko tam dochodzi internet z zainstalowanego obok routera wi-fi). Różny standart pokoi i różne ceny. Za podwójny bez A/C płaci się koło 7 $ za pojedynczy 4 $.
Rzuciłem plecak w róg pokoju i wyszedłem na ulice. Okolica to główna strefa handlowa miasta. Dużo się wokół dzieje. Pełno kuchni polowych na kółkach serwujących lokalne potrawy. W ciasnej zabudowie znajdują się zlokalizowane gęsto jeden przy drugim sklepy i punkty usługowe typu garażowego. Najwięcej tu zakładów fryzjerskich (tak jak w Wietnamie, laski mają się gdzie wypindrzyć) i sklepów z telefonami komórkowymi. Prezentowane za szybą najnowsze modele imponują. Dziwi fakt ,że miejscowych na nie stać. No, ale nie ma co się dziwić. Przecież obok są Chiny. Szybkie azjatyckie rączki produkcją podrabiane telefony w hurtowych ilościach. Cena nie jest zbyt wysoka. Z jakośćią jest podobnie. Trzy miesiące i trzeba kupić nowy.

Zaczeło się robić szaro na ulicach, gdy wróciłem do hotelu. W lobby kolejna niespodzianka. Spotykam Nastie i Euan z którymi podróżowaliśmy razem po Delcie Mekongu zaledwie przed tygodniem. Co za traf! Mam szczęście do wyszukiwania znajomych w różnych dziwnych miejscach! Po wymianie zwyczajowych informacji (gdzie byliście?, Jak długo zostajecie? ,gdzie zmierzacie? i bla,bla,bla) ,okazało się ,że wypatrzyli wesele miejscowej pary, które ma się odbyć wieczorem na jednym z placów w Battambang. Można przyjść bez zaproszenia. Umawiamy się za dwie godziny, pod hotelem. Pójdziemy razem...
Przed umówionym spotkaniem sprawdzam czy wróciła Ania. Zaciągne ją ze sobą! Jestem ździwiony ,że jej nie spotykam. W pokoju nie ma żadnych śladów jej obecności, choć od mojego przyjazdu zdążyło minąć już kilka godzin.
Na ulicach jest już zupełnie ciemno, a ja wiem ,że jak się ściemnia to Ania już zwykle siedzi w hotelu. Wysyłam jej smsa, ale nie odpowiada. Pozostaje mi czekać.
Idziemy na "wesele" w trójkę. Z miejsca zaliczamy falstart. Wybiła ledwo 22.00 i juz po weselu. Inny kraj. Inne obyczaje.
Niewiele zobaczyliśmy, a trochę z Euan się nastawiliśmy na zabawę, więc znajdujemy otwartą knajpę, z dobrą muzyką. Knajpę prowadzi osiadły tu na stałe Francuz o imieniu Matiz. Szczupły i wysoki jegomość po sześćdziesiątce. Zajmuje się knajpą na zlecenie swojego krajana. Ciekawie się rozmawia. Zostajemy...
Nastie zmęczona towarzyszy nam do pierwszego piwa. Dla nas to dopiero początek. Zostajemy z Euan sami. W środku poznaje francuzkę Sophie pochodzenia Kambodżańskiego. To jej siostra ze swoim francuzkim mężem jest właścicielką knajpy.

Nie zdążyliśmy zobaczyć wesela, ale dowiedziałem się kilka rzeczy od Sophie. Znała dobrze temat... Sama będąc swatana przez rodziców niemal uciekła sprzed "ołtarza" (w cudzysłowiu bo tu się przy ołtarzu nie żenią)
Mężczyzna chcąc się ożenić z miejscową niewiastą najpierw musi wykupić panne młodą darując pewną kwotę pieniężną dla jej rodziców. Za podarowane pieniądze rodzice panny młodej mają zorganizować wesele dla młodych a pozostałą kwotę mogą przeznaczyć np. na rozbudowę domu dla powiększonej rodziny. Czym lepsza "sztuka" tym więcej trzeba płacić. Zwykle bardziej jest tu ceniona uroda niewiasty niż jej intelekt. Po wielkości wesela można ocenić czy panna młoda się podobała i czy opłacało się wydawać córkę za mąż.
Zwyczaj wykupu panny młodej jest często problemem dla biednych rodzin, których synowie z powodu braku pieniędzy (mimo ,że mają "pannę na oku") zostają starymi kawalerami. Siedzimy w barze do rana słuchając więcej histori z życia miejscowych...
Sophie proponuje mi pokazanie okolic Battambang jeśli zostanę na dłużej. Sophie mi się podoba, okolica już nie musi. Zostaje na dłużej! Umawiamy się na drugi dzień w południe. Wracam do Hotelu...

Ania nie śpi. Czeka na mnie zdenerwowana i opowiada mi swoją historię.
Wybrała się z kierowcą "tuk-tuka" na przejażdżkę po okolicy w celu odwiedzenia tutejszych świątyń położonych nieco poza miastem. W pewnym momencie zorientowała się ,że jednak jedzie w złym kierunku. Zaczęła dyskusje z kierowcą o tym ,że nie jedzie tam gdzie chce, a ten upierał się przy swoim lekceważąc jej dalsze pytania. Na jej zdecydowany nakaz zawrócenia drajwer odmówił, więc powiedziała ,że wysiada. Kambodżanin zareagował zażądaniem pieniędzy za całą umówioną trasę. Ania powiedziała ,że nie zapłaci ,bo nie wywiązał się z usługi ,a jedzie w złym kierunku. Kierowca zaczął ja szarpać żądając coraz bardziej zawzięcie swej zapłaty, i Ania wyrywając się uciekła do najbliższych zabudowań położonych na skraju dzungli wołając przy tym na alarm. Mężczyzna zostawił swój pojazd rzucając się za nią w pogoń.
Z pobliskiego domu powychodzili ludzie, którzy usłyszeli krzyki i staneli w jej obronie. Na miejscu wybuchła wielka awantura.
Wezwano Policję, spisano zeznania i w towarzystwie policjantów ,Ania została odwieziona do hotelu, gdzie zamkneła się w pokoju z obawy przed zemstą kierowcy tuk-tuka...
To w skrócie jej historia. Najważniejsze ,że jakkolwiek to wyglądało to dobrze ,że się bezpiecznie skonczyło...


Na drugi dzień spotkałem się z Sophie, która pokazała mi na swoim skuterze okolice Battambang zapraszając do siebie na Lunch z jej rodziną. Nie mogłem przepuścić okazji. "Chcesz poznać kraj, poznaj go poprzez ludzi w nim mieszkających". Zostaje dłużej w Battambang, Ania ze względu na nie miłe wspomnienia postanowiła zaczekać na mnie w Siem Rap.
Powód moich odwiedzin u rodziców Sophie miał jeszcze drugie znaczenie. Według tutejszego zwyczaju nie przystoi dziewczynie być widzianą z mężczyzną dopóki nie poznają go jej rodzice.
Nazajutrz siedziałem już przy rodzinnym stole. Trudno mi opisać potrawy. Podobnych w życiu nie jadłem. Tak czy inaczej długie ,żółte i miękkie smakowało mi bardziej niż zielone, twarde i podejrzane.
Po obiedzie zostałem z samymi mężczyznami. Dziadek, ojciec, brat Sophie i ja. Angielskiego nie znają z polskim jeszcze gorzej. Rozmowa się nie klei. Znam kilka słów po Kambodżańsku, ale limit się szybko wyczerpał. Ze słowami "dziękuje" i "dzień dobry" daleko nie zajadę. Mam w głowie jeszcze kilka więcej no ale "kocham cię" "spier... pajacu" i "chcę Ciebie pocałować" nie bardzo mi się teraz przydadzą. Różnie może się to skonczyć. Na szczęście w porę wraca Sophie. Coś się w końcu dowiem...
Rodzice Sophie prawie cały okres krwawych rządów Pop Pota spędzili w dżungli. Usłyszałem dużo związanych z tym drastycznych historii ,ale zochowam tym razem dla siebie. Obiecałem.
Ojciec Sophie na codzień pracuje jako stolarz wykonując ręcznie masywne ciężkie meble ciosane z wielkiego pnia drzewa. Tego typu stoły i krzesła spotyka się czesto w Kambodżańskich hotelach ,restauracjach i są tutaj bardzo cenione. To piękna robota i z pewnością te perełki kosztowałyby w Polsce krocie. W ubogiej Kambodży kosztują nie tak wiele, ale jakakolwiek ich sprzedaż jest znacznym dochodem dla rodzinnego budżetu.
Rodzina Sophie jest dosyć liczna. Orócz mieszkającego z nimi dziatka są jeszcze trzy siostry (jedna zamężna) i dwóch braci. Każdy grosz za sprzedany stół bądź krzesła się liczy. Największą wartość mają wielkie masywne łoża małżeńskie, ale też ich czas wykonywania jest dosyć długi. Niektóre powstawaly nawet kilka miesięcy...

W Battambang zostałem jeszcze na pare dni. Spodobała mi się atmosfera miasta i nie tylko. No i w związku z tym "nie tylko" jedno się zmienia - Sophie jedzie ze mną dalej. Pokaże mi kilka miejsc w jej kraju. Chcesz poznać kraj, poznaj go poprzez ludzi w nim żyjących...
Dziewczyna wychowywała się w Kambodży. Wczesną młodość spędziła we Francji. Po studiach i pewnym burzliwym incydencie wróciła do swojego kraju tęskniąc za rodziną i znanymi dla siebie stronami. Stanowi niezwykłą mieszanką Europejsko- Azjatyckich obyczajów. Wrażliwa i niezwykle bystra dziewczyna, ale z charakterkiem! Mam silne wrażenie ,że poznając ją bliżej dowiem się czegoś więcej nie tylko o Kambodży ,ale też o sobie samym...
Nazajutrz wyruszamy w 5 godzinną podróż do Siem Reap. Bilet kosztuje 6$ od osoby.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (22)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
wnieznane
R. Tramp
zwiedził 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 180 wpisów180 127 komentarzy127 2097 zdjęć2097 67 plików multimedialnych67