Po kilkudniowym odpoczynku na Moi Ne zajeżdżamy pod wieczór do Sajgonu. Już czeka na nas mocna ekipa. Lokujemy się szybko w Hotelu, plecaki w kąt i na miasto. Od razu wpadamy na imprezę. Na mieście prawdziwy Sajgon. Wietnam wygrał i będzie grać w półfinale pucharu Azji płd.wsch. w piłce nożnej. Tam w normalny dzień na ulicach nie jest normalnie, a tu dodatkowy szał. Wietnamczycy zbierają się na skuterach w duże kilkusetosobowe grupy i ruszają z flagami, na sygnałach, krzycząc "Wietnam Campeone!" w ich języku. Niesamowita wrzawa robi się w momencie gdy dwie takie grupy mijają się na ulicy. Istny Sajgon wtedy się dzieje. Mimo ,że jestem fanem piłki nożnej ,nie wiedziałem do tej pory,że Azja Południowo-wschodnia ma swoje rozgrywki, które mają nazwę AFF Suzuki Cup są organizowane przez ASEAN Football Federation.
W zawodach stale biorą udział państwa jak: Indonezja, Malezja, Birma, Singapur, Tajlandia, Wietnam i do nich dołanczają pozostałe dwie wyłonione w kwalifikacjach co tworzy finał ośmiu narodów. Mistrzostwa odbywają się co dwa lata. Co ciekawe finał to nie jeden lecz dwa mecze (u siebie i na wyjeżdzie)
Przysiedliśmy w centrum ruchliwej ulicy mając niezły punkt do obserwacji i zaczęliśmy też świętować po swojemu. Tworzy się szybko międzynarodowa grupa i zabawa trwa na całego. Oczywiście nie mogło też zabraknąć Sajgonek (po wietnamsku Nem) (zdjęcie poniżej) jest to farsz zawijany w jadalny papier ryżowy (bardzo cienkie placki z mąki ryżowej i smażone). Nemy robi się z farszem mięsnym, warzywnym, krewetkowym lub mieszanym we wszystkich kombinacjach. Sajgonki są popularne w całym Wietnamie, ale najbardziej smakują w Sajgonie!
Na drugi dzień znów się rozjeżdżamy. Monika do Phnom Penh, Cristina kilka godzin później w tym samym kierunku, Miłosz na lotnisko na samolot do Indii, a my z Anią zostajemy zobaczyć Sajgon i później na Deltę Mekongu. Z Cristiną i z Moniką planujemy się spotkać ponownie w Siem Rap.
W Sajgonie warto odwiedzić Muzeum Wojny Wietnamsko-Amerykańskiej, ale zdjęcia ofiar tego konfliktu są bardzo drastyczne i na długo zostają w pamięci. Także wyjątkowo wrażliwe osoby szybko z tamtąd wychodzą.
Umieszczam poniżej film ,gdzie w ostatnim jego fragmencie widać ten charakterystyczny dla Sajgonu ruch uliczny. Wydaje się on wielkim chaosem, ale jakoś cudem unika się tam kolizji. Co prawda na skrzyżowaniu działają światła, ale momentami wygląda na to, że wogóle nie obowiązują, a użytkownicy drogi chyba myślą, że to czerwone i zielone to się świeci tak dla zabawy. Na tym filmie dokładnie widać skąd wzieło się określenie Sajgon.