Po zameldowaniu się w hostelu i kolacji na mieście wraz z poznanym w hostelu Szwedem ruszam na miasto. Zatrzymujemy się na kilka piw i gre w bilarda po czym wracamy do hostelu, żeby posiedzieć do późna z "Jackiem". Pod koniec nasiadówy mnie jeszcze nosi, więc wyskakuje na piwo do kilku miejscowych lokali. Labuan tak jak Langkawi przy zachodniej Malezji pełni role "odskoczni" dla miłośników taniego alkoholu w Malezji ,więc w końcu po dłuższej przerwie można się napić piwa w rozsądnej cenie..
Pod koniec "barowego tourne" zachaczam o pab, gdzie nawet czarne, pordzewiałe i pobrudzone dzwi krzyczały do mnie od progu "tutaj lepiej nie wchodźić".
W środku żadnej "normalnej" twarzy tylko same "podejrzane portowe typy". Muzyka gra, ktoś śpiewa karaoke i wszystko dzieje się tak jak niby powinno się dziać w normalnym lokalu, ale coś jednak jakby już od samego wejścia wisi złowrogo w powietrzu. Postanawiam szybko wypić piwo i skoczyć gdzieś dalej, zwłaszcza, że trochę niezręcznie czuje się tam samemu, a zwykle mam wyczucie co do miejsc gdzie samemu lepiej nie być...
W środku siedzi też już kilka kobiet o wątpliwej reputacji, ale wchodzi jedna wyglądająca na zagubioną w akcji. Przyprowadza ją koleżanka zaznajomiona z personelem. Obie panie wyglądają za to jakby dopiero się poznawały. Rozmawiają ze sobą w obcym (nie malezyjskim) języku. Nieznajoma dostaje szybko drinka i zanim go całego wypija zlatuje nieprzytomna z krzesła, gdzie zostaje przytrzymana w pore przed upadkiem przez jednego z klientów, który popisuje się nadzwyczajnym refleksem w jej złapaniu. Coś w rodzaju jakby facet tam stał wiedząc, że zaraz upadnie. Dziewczyna, która ją przyprowadziła otwiera szybko dzwi na zaplecze. W tym czasie do pomocy doskakuje druga osoba i wynoszą zemdloną dziewczyne na tył budynku do pomieszczeń gospodarczych. Dzwi zostają zamknięte i dalej już nie wiadomo. Amba Fatima. Cała akcja rozegrała się w pięć sekund, a dziewczyna, która przyprowadziła zemdloną bez dalszego zainteresowania koleżanką została na sali.
Dzień wcześniej czytałem artykuł o tym jak Filipińskie dziewczyny trafiają w poszukiwaniu pracy na Malezyjską wyspę po czym znikają nagle, odnajdując się później jako uzależnione od narkotyków prostytutki pracujące dla zorganizowanych karteli w Kota Kinabalu, bądź Kuala Lumpur. Czy to była jedna z tych akcji, czy to tylko jednak moja nadinterpretacja faktów i sprawne działanie personelu pozostanie już dla mnie tajemnicą, jednak cała ta sytuacja wyglądała bardzo podejrzanie. Po tej sytuacji wychodze z baru nieco skołowany. Za rogiem widze spokojniejszy "Irisch Bar" ,gdzie postanawiam nieco ochłonąć. W środku spotykam australijczyka "Alexa" z filipinką "Tiną", która przedstawia się jako jego dziewczyna. Poznali się dopiero wczoraj, a dla mnie już od progu jest oczywiste ,że "Tina" to prostytutka. Mówi ,że go pilnuje aby inne dziewczyny z jej kraju nie obrobiły jego portfela co jest nagminne, sama za to już trzyma w rękach jego portfel szastając grubo na prawo i lewo jego forsą. "Alex" trzyma się jeszcze na nogach i troche mówi z sensem, ale to słaba pewność że się obudzi rano z własnym portfelem. Obydwoje są zainteresowani dlaczego w takim miejscu jak Labuan siedzę jeszcze sam i bez kobiety. Postanawiają zabrać mnie do "Kings". Tam się rozerwiesz i znajdziesz szybko przytulankę! - krzyczą. W międzyczasie przed wyjściem z lokalu "Tina" wykonuje telefon i dołancza do nas "Maria", której się jeszcze przez kilka chwil bedzie wydawać ,że będe jej sponsorem na dzisiejszą noc. Kilka przecznic dalej odnajdujemy "Kings". Wchodzimy czteroosobową grupą do środka. W środku około 60 ciu prostytutek z różnych stron Azji. Przeważnie Filipinki, a także "Chinese dolls". Wszytkie przy muzyce Karaoke czekają na swojego sponsora wieczoru. Szybko dosiada się do mnie dziewczyna, która przedstawia się jako "Kathrin".Po kilku wstępnych rozlużniających potencjalnego klienta pytaniach i Kathrin oznajmia mi, że muszę zamówić dla niej drinka, bo inaczej nie bedzie mogła przy mnie dalej siedzieć. Odpowiedziałem jej, że jakoś to zniose, bo w zwyczaju nie mam płacić za drinka kogoś kogo poznałem dwie minuty temu i tylko za to ,że ręka tej osoby spoczywa już po wewnętrznej stronie mojego uda. Kathrin odchodzi, a chwile później dosiada się"kierowniczka" z zapytaniem czy podobają mi się dziewczyny, które ma w lokalu. Odpowiedziałem, że bardzo (zresztą zgodnie z prawdą, bo dziewczyny są naprawde sexi i śliczne), ale muszę się przyjrzeć zanim którejś postawie drinka. Grałem na czas próbując się wywiedzieć jak najwięcej. Oto detale. Otóż drodzy panowie spragnieni upojnej nocy z piękną i atrakcyjną azjatką musicie wyłożyć RM250 ,żeby wrócić do hotelu w towarzystwie pani do towarzystwa, a ci którzy mają miękki chrakter, a później wyrzuty sumienia lepiej niech tam nie wchodzą bo pokusa jest naprawde silna. Tak czy inaczej ja tkwiłem z silnym postanowieniem ,że wyjde z lokalu sam. Moje postanowienie próbowała złamać jeszcze "Cristina", która dosiadła się do mojego stolika i tylko dlatego wciąż przy nim siedziała ,że przyszła z zewnątrz i płaciła za swoje drinki sama. Cristina kosztowała RM80 za noc, ale coraz bardziej w trakcie rozmowy zaczeło mi się wydawać,że Cristina miedzy nogami ma nie to co powinna osoba o jej imieniu. Sprawdzać nie miałem ochoty więc do końca nie jestem pewien czy nie siedziałem czasem przy stoliku pijąc drinka z dobrze zrobionym "lajdibojem". W Azji nigdy nie można być pewnym! Tak czy inaczej wobec wielu innych pokus tej nocy, Bóg i "Jack" mi świadkiem ,że do hostelu wróciłem sam. Jeszcze jestem zdania ,że nie muszę płacić za to co mogę spróbować mieć za darmo. Ktokolwiek wejdzie jednak do lokalu tego typu, których w Labuan są dziesiątki przestrzegam, aby jednak dokonczyć drinka przed pójściem do toalety i zamówić kolejnego nie spuszczając z niego oka (apropos drinków Jack Daniels z colą tylko 7 złotych) O Flipińskich dziewczynach krąża tam niezłe legendy. Nie rzadko ostatnim zdjęciem pozostałym w pamięci była jeszcze zapisana twarz uroczej dziewczyny, gdy kolejnym nowym zdjęciem po restarcie jest smutny widok braku portfela ,bądź kompletnie opróżnionego pokoju hotelowego. Jedna z dziewczyn płaciła nawet za drinki ucieszonemu klientowi, który z samego rana po przebudzeniu nie był już taki wesoły. Tak ku przestrodze.