Następnego dnia wstaje z samego rana. W kuchni hostelowej napotykam skacowanego i jęczącego Jeremy
- Nigdy więcej alkoholu! - krzyczy - To przez Ciebie Polaku, tak się załatwiłem.
- Cóż starość nie radość - odpalam mu złośliwie (Jeremy ma 51lat).
Ulatniam się szybko z Hostelu żeby nie doszło do powtórki z poprzedniego dnia, zwłaszcza, że już słyszę za plecami odgłos otwieranej puszki. Zamierzam odwiedzić konsulat Indonezji i dostać nową wizę do tego kraju. Dziś nie piję.
Konsulat mieści się na przedmieściach i żeby tam dotrzeć potrzeba ok 40-45 minut autobusem Nr K-8 ,który odjeżdża z dworca autobusów lokalnych. Przyjmowanie wniosków jest od 9 tej do 12 tej, a odbieranie paszportów z przyznaną wizą od 15 tej do 17 tej. Po nieciekawych doświadczeniach przy współpracy z Indonezyjskimi oficerami imigracyjnymi w Medan obawiałem się najgorszego widząc tłum ludzi po otwarciu drzwi konsulatu. Przywitał mnie portier i podał mi numerek I 1003. Na tablicy był tylko E 3200 więc nie wróżyło to najlepiej, ale po niecałej minucie wskoczył mój numer i zostałem uprzejmie poproszony do właściwego stolika, gdzie kompetentny urzędnik pomógł mi szybko wypełnić wniosek i napisać list do konsula z prośbą o wizę. Zapytano mnie dodatkowo o lot powrotny i o kartę kredytową. Chciałem sprawdzić ich system, więc odpowiedziałem ,że nie mam ani jednego, ani drugiego. Urzędnik nie zwrócił na to kompletnie żadnej uwagi i poprosił mnie o przyjechanie po odbiór wizy tego samego dnia o godzinie 15tej. Zdążyłem wrócić się do miasta żeby odwiedzić muzeum Islamu, a po dwóch godzinach odbierałem już swój paszport, stając się właścicielem dwumiesięcznej wizy do Indonezji za którą zapłaciłem standardową opłatę 165 ringit. Nie oszukali mnie! Można? Można!
Chcesz wizę Indonezyjską? Polecam Kuching!
P.S. Jeszcze nie wiedziałem ,że wspomnianej wizy z powodu pewnych zdarzeń nigdy nie wykorzystam, no ale cóż,...życie...