Z Labuan po pożegnaniu z Jackiem ruszam do Kota Kinabalu czyli powszechnie nazywanym w skrócie KK. Tu też promem można skrócić sobie droge wybierając oszczędniejszą wersję. Expresowa łódź bezpośrednia do KK kosztuje RM35-RM40 i płynie ponad trzy godziny. Natomiast lepszym sposobem jest prom do Menumbok płynący godzinę za RM5, a następnie przesiadka w autobus za RM14, który po dwóch godzinach jest na miejscu. Pomysł podsuwają mi David i Minerva, których poznałem w hostelu. Dodatkowo zapraszają mnie do siebie na Filipiny jak tylko bede w pobliżu (co bardzo realne) więc prawdopodobnie jeszcze się z nimi zobaczę.
Po dotarciu do KK odnajduje centrum handlowe Suria Sabah, gdzie czekają na mnie wcześniej umówieni z couchsurfingu Malezyjczycy Kent, Neo i Leo. Razem podjeżdżamy na obiad do miejscowej knajpy, w trakcie którego puszczony jest hymn Malezji i cała ulica ludzi łącznie z tymi w restauracjach staje na baczność oddając szacunek śpiewem.
Po obiedzie jedziemy pół godziny na obrzeża miasta do cichej dzielnicy gdzie się znajduje dom Kenta. Kent ma trzypokojowe duże mieszkanie mieszczące się na parterze czteropiętrowego bloku. Za to mieszkanie dwa lata wcześniej zapłacił RM66000. Pamiętając ,że nasza złotówka jest wymieniana jeden do jednego z ringit, można porównać sobie szanse na szybką spłatę mieszkania przez Malezyjczyka i Polaka. Przy czym zarobki chłopaków kształtują się w granicach RM2000 co nie jest trudne tam do osiągnięcia. Po tych usłyszanych danych człowiek się zastanawia czy czasem nie lepiej spróbować osiedlić się w Malezji znajdując tam pracę. Napewno są perspektywy.
Kent mieszka aktualnie z Neo dzieląc się kosztami. Chłopaki udostępniają mi pokój z łazienką i goszczą mnie u siebie dwa dni, dzięki czemu mam okazje zobaczyć miasto i na drugi dzień spróbować przepysznych dań Malezyjskiej kuchni w wykonaniu Leo.
Niestety nie udaje mi się osiągnąć głównego celu mojej podróży do KK czyli wspinaczki na górę Kinabalu z powodu wygórowanych cen ,które zastaje na miejscu. Cena za wspinaczke z noclegiem przy górze Kinabalu to RM900 za osobę w przypadku minimum dwóch i RM1300 za osobę jeśli jest tylko jedna. Straszna komercja się zrobiła, wobec czego wyjeżdzam z dużym niedosytem. Pozostaje mi wrócić tu jak będe bogatszy, a na razie pora ruszać dalej. Żegnam się z chłopakami. Neo odprowadza mnie na dworzec lokalnych autobusów Wawasan skąd łapie jeden z nich w kierunku na terminal autobusów długodystansowych, który tradycyjnie w Malezji mieści się poza centrum. Autobus do Sandakan mam o godzinie 11 tej, bilet kosztuje RM30, a czas przejazdu to ok. 6 godzin. (Dla tych backpakersów co nie korzystają z couchsurfing najlepiej znaleść hostel przy Australia place, gdzie mieści się kilka niskobudzetowych hostelów z tanimi dormami)