Geoblog.pl    wnieznane    Podróże    Kontynuując podróż, czyli powrót na azjatycki szlak    Jak wylądowałem na wyspie Pulau Rubiah
Zwiń mapę
2011
01
lut

Jak wylądowałem na wyspie Pulau Rubiah

 
Indonezja
Indonezja, Pulau Rubiah
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13065 km
 
Po wymeldowaniu z hotelu zatrzymując się na kawę w kawiarni "Five corner" poznajemy parę z Niemiec czyli Francois i Alex.Od tej pory podróżujemy już razem. Bierzemy taksówkę do portu Ulee Lheu (skąd wypływają promy na Pulau Weh) płacąc wspólnie 40000 rupii. Do portu przyjeżdzamy o godz. 13.30. Prom ma być o 14 tej, ale okazuje się ,że z powodu dużych fal został odwołany ,albo wypłynoł wcześniej (zbyt duża bariera językowa ,żeby to dokładnie ustalić). Jedna rzecz jest pewna ,tego dnia już nie wypłyniemy. Pakujemy się na powrót do taksówki i wracamy do Banda Aceh. Zamiast na rajskiej plaży znów trafiamy w miejski motłoch. Co tu robić?
Spróbujemy złamac prawo Szariatu i kupić gdzieś piwo. Nniech nas wychłostają. Dostajemy cynk ,że jedynie w Steak House można je dostać. Rzut beretem od naszego hotelu więc za chwile pukamy do dzwi restauracji prosząc o menu. Nie ma na liscie, jest tylko spod lady ,a za małą puszkę marki Bitang trzeba zapłacić 27000. Podobną cenę za tą samą pojemność zapłaciłem już raz na wyspie Kapas w Malezji, będąc w dużej desperacji. Tym razem wysoka cena szybko studzi pragnienie. Reszte dnia spędzamy na nauce Indonezyjskiego, czego efektem było wypowiedzenie płynnie już kilku zdań. Dodatkową satysfakcje przyniósł fakt ,że ludzie na ulicy naprawde rozumieli co do nich mówimy.

Następnego dnia opuszczamy hotel o godz. 11-tej. Tym razem wszystko przebiega bez przeszkód. Kupujemy bilety na prom płacąc 18500 za sztuke. Prom rusza z opóżnieniem o 12.30. Stan morza idealny, pogoda dobra, ale gdy dopływamy do brzegów wyspy zaczyna się chmurzyć i spadają pierwsze krople deszczu. W porcie Balohan czekają taksówkarze ze stałym cennikiem za poszczególne kursy. Do plaży najbardziej wysuniętej na północ (Iboih) chcą 50000 od osoby. To przeszło 30km i po krętych drogach około 50 minut jazdy. Cena nam sie wydaje droga i przechodzimy do negocjacji:

- Nie ma możliwości na niższą cenę!!! - krzyczą nam kierowcy taksówek.

- Nie ma możliwości na niższą cenę - mówi nam spotkany w porcie anglik ,który mieszka tu już od roku.

- Kursy są stałe, rządzi tu mafia i nikt nie schodzi z cen - dodaje.

- Nie ma takiej możliwości, że kursy są stałe - odpowiadamy.

Anglik krzywi się rzucając grymasem twarzy niczym profesor do nic nie wiedzących uczniów.
Dwadzieścia minut póżniej pakujemy się do taksówki płacąc za kurs 40000 od osoby. Trwało to długo, wymagało specjalnego podejścia ale ich złamaliśmy.
Do Iboh dojeżdzamy w południe, ale okazuje się ,że nie ma tam dużej bazy noclegowej, wszystko jest pozajmowane ,więc znalezienie odpowiedniego miejsca dla naszej czwórki przychodzi trudno. Pod wieczór mamy zaledwie kilka nieciekawych propozycji. Postanawiamy się rozłączyć na jedną noc biorąc cokolwiek, a następnego dnia znależć wspólnie coś ciekawszego.
Alex z Francois płacą już za nieciekawy pokój ,gdy dostajemy cynk od miejscowego, że na nieodległej małej wysepce Pulau Rubiah znajdującej się na przeciwko Iboh znajdują się cztery bungalowy i mało kto o nich wie. Udaje mu się zdobyć numer i za chwile już wiemy, że na wyspie sa tylko dwie pary ,a reszta miejsc jest wolna. Gospodarz zgadza się po nas przypłynąć. Podróżująca z nami niemiecka para nie może już wycofać pieniędzy za zapłacony pokój, więc ustalamy, że dołączą do nas rano ,a my w całkowitej ciemności pakujemy się na łódkę.

Dobicie do brzegu małej wyspy nie przychodzi łatwo. Jest duża fala ,która grozi przewróceniem łodzi. Skiper umiejętnie pod nią podchodzi wykazując się dużym doświadczeniem. Lądujemy na wyspie i chwilę potem dostajemy klucze do domku na palach. Bungalow (100000 rupii za dwójke) w dobrym stanie. W środku nad łóżkiem szczelna moskietiera (co nie często się zdaża) a łazienka w stylu Indonezyjskiego (czyli kubełek do polewania się wodą z okafelkowanego baseniku) W łazience za to pływa utopiony pająk wielkości dłoni, a wyglądem tarantuli (lepszy chyba martwy jak żywy)

Następnego dnia przypływają Alex i Francois wraz z poznanym w międzyczasie włochem i zajmują pozostałe miejsca. Poznajemy pozostałe dwie pary z Kanady i Szwajcarii i wspólnie już w takim towarzystwie spędzamy trzy dni na wyspie.
Głównym naszym miejscem spotkań jest budynek gospodarczy nad wyrost przez na nazwany "restauracją". To jednocześnie miejsce, gdzie nocują nasi gospodarze, którzy po angielsku ani be, ani me... Na około wyspy prowadzi trak, którego przejście zajmuje około godziny czasu. Miejscami jest trudny do przejścia, z powodu zwalonych drzew, gąszczu dzungli i dwóch siedlisk wielkich pająków, ale dla chcącego nic trudnego. Na wyspie żyją duże jaszczury - lizary (Alex niemal nogi połamał jak przed nimi uciekał)
Wyspa ma dwa miejsca dobre do snorkelingu . Jedno z nich to przy piaszczystej plaży na przeciwko "restauracji", a drugie na przeciwnym brzegu (od strony Iboh), gdzie ścieżką można dotrzeć w zaledwie 4/5 minut. Co prawda w wyniku podwyższonej temperatury rafy kolarowe znajdują się nieco głębiej, ale wciąż można obejrzeć ciekawe gatunki pływających tu licznie ryb. Na niektóre trzeba uważać np. Scorpion Fisch (grożnie toksyczna), albo jak się okazało Trigger Fisch (niby mało grożna ,a potrafiła boleśnie ugryżć Monike, broniąc swojego terytorium).

Po trzech dniach pobytu na Pulau Rubiah ,żegnamy się z poznanymi tu ludzmi i wracamy łodzią na wybrzeże wyspy pulau Weh.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
wnieznane
R. Tramp
zwiedził 8.5% świata (17 państw)
Zasoby: 180 wpisów180 126 komentarzy126 2097 zdjęć2097 67 plików multimedialnych67