"Ledwo wrócił i już wyjeżdza"- mówi mi moja znajoma. no ale co mam zrobic ,że jeszcze mnie nie bawi kredyt na nową lodówkę albo 30 letnia pułapka na mieszkanie. Czas tak szybko ucieka i płyną mi dni, że z lodówką jeszcze chyba zdąże, a takie fantastyczne 9 miesięcy jakie przeżyłem w mojej poprzedniej podróży będe wspominał do końca życia. Jeśli miałeś lub miałas piękny okres w życiu to czy nie należy tak je organizować ,żeby mieć szansę przeżyć to ponownie? Czy jak będe na emeryturze to będzie mi się chciało tak ruszyć w nieznane? Wątpie! Przecież wciąż będe spłacał mieszkanie i lodówkę, będą boleć mnie gnaty i prawdopodobnie dostanę demencji, więc i tak nie dam rady wsiąść do właściwego samolotu bez opieki pielęgniarki z kroplówą na kółkach.
Skończyłem swoją poprzednią podróż na Malezji i Singapurze. Zawsze bym się zastanawiał co by było dalej..., więc jade to sprawdzić. Dam sobie jeszcze jedną szanse. Wrócę jak już mi się znudzi, albo gdy zaczne myśleć o tej lodówce...
Tak się zadomowiłem i rozleniwiłem we Wrocławiu ,że trudno mi się było wyrobić na czas z pakowaniem. Wydawało mi się ,że mogę sie już pakować z zamkniętymi oczami, a jednak miotałem sie długo wciąż uzupełniając plecak o kolejne rzeczy ze standartowego dobrze mi znanego już ekwipunku. Trwało to na tyle długo, że doszedłem do wniosku ,że autobusem na dworzec jednak już nie zdąże. Dzwonie więc po niezawodne tanie "Ryba" taxi.
- Gdzie pan jedzie i na jak długo? - Pyta taksówkarz widząc plecak i słysząc kierunek na PKP.
- Niewiem - odpowiadam mu - Mam bilet w jedną stronę w kierunku na Azję - naprawdę nie wiem...,rzuca na mnie dziwne spojrzenie, a ja ostatni raz spoglądam na okna domu i ruszamy...